niedziela, 11 grudnia 2011

Wigilia a la rodzina Addamsów

Napiszcie jak w Waszej nawiedzonej rodzince przebiegają Święta Bożego Narodzenia, począwszy od organizacji, a na karpiu skończywszy.


Forma dowolna, może być na poważnie, zabawnie albo przerażająco - jak chcecie.
Jedna, wybrana przez skostniałe jury osoba zgarnie
"Łowce czarownic" wydawnictwa Jaquar.


Wpisy umieszczajcie w komentarzu poniżej.
Czas do środy, 14/12/2011, godzina: 21.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po całej kuchni porozrzucane były srebrzące się łuski karpia... w zlewozmywaku zasychały pozostałości jego wnętrzności... na kaloryferze leżały jego oczy, które ponoć po wyschnięciu naciśnięte strzelają... tasak, ostry nóż i krwawa ściera, spełniwszy swoje zadania, leżały na stole... na tym samym stole przy którym dziś wszyscy się spotykamy... w pokoju choinka ugina się od cukierków, bombek i innych jarmarcznych ozdób... jej piękno wyciekło wraz z sokami kiedy została zerżnięta... jeszcze pachnie, ale ulatniający się zapach jest tylko zapowiedzią gubienia igieł i powolnej, nieuniknionej śmierci... nagle myśl, że coś żywego trzeba poświęcić żeby tradycji stało się zadość łapie mnie za gardło i czekam tylko na koniec uczty, aby wreszcie wyjść i porozmawiać ze swoim psem, który jak co roku będzie się żalił na swój pieski żywot.

    elff@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa świąteczne skrzaty domowe niewolniczo harują przy garach. Karpia nie ma, bo żyjemy z nim jak pies z kotem: od czasu, gdy ta tłusta ryba zaatakowała mojego tatę (oczywiście w ramach pośmiertnej zemsty! Ale każdy chciałby spędzić wigilijny wieczór na poczekalni pogotowia…), to na stole rybka ląduje, owszem, ale tylko gdy nazywa się śledziem. Choinka jest kwestią sporną- wszyscy chcemy, żeby stała dumnie w kącie. Żeby świeciła i żeby obwieszona była cukierkami –w przeciwnym razie nie ma sensu jej stawiać. Tylko nie ma kto tego krzaka przystroić, przez co zgrzytamy na siebie zębami, łypiemy chmurnie oczami i co jakiś czas zawieszamy ozdobę- przecież to takie „rodzinne” zajęcie! W tym roku nasze cukierki mają kształt butelek alkoholu - cukierki z alkoholem zawsze dobrze wyglądają i małe dzieci można bezkarnie wyrzucić spod drzewka. Kolacja jest pożerana w zastraszającym tempie, ponieważ każdy chce już dorwać się do prezentów bezczelnie podłożonych jeszcze przed kolacją. A potem… Potem jest sielanka. Po kolejnych dokładkach nie jestem w stanie się przemieszczać inaczej, niż turlając się. Przez kolejne dwa dni pielgrzymujemy do rodziny, która pamięta o wnuczętach i wszelkich innych odmianach mnie i mojego brata, przez co trochę mniej się krzywimy na myśl o rodzinnych spędach. Siedzimy wtedy nieco otępiali i liczmy godziny nad ogórkiem i szynką. Ale nikt nie biega za nami z zamiarem unicestwienia, więc dobrze jest!

    OdpowiedzUsuń
  4. meglau7@wp.pl
    Niestety nie mogłam przesłać wcześniej, ponieważ ilekroć chciałam to zrobić, coś się zamykało i nie dawało. Dopiero teraz (matak myślę) zadziałało. Mam nadzieję, że zostanie mi to przebaczone.
    Zasiadam do stołu. Po kolei wchodzą Mumia(moja mama) Zasuszona Mumia (tata) i mumia(siostra). Przywołuję ich gestem ręki.
    -Drodzy zebrani. Jak wiecie dziś mamy wigilię Bożego Narodzenia, więc…
    -Idziemy na lody- mumia się ucieszyła
    -Nie, bo jak przytyjesz jeszcze bardziej to ziemia zapadnie się pod tobą- zgasiłam ją.
    -Zeżremy psa sąsiada- Zasuszona Mumia bardzo nie lubił sąsiadów.
    -Tato, to czas przebaczania!
    -Przecież mówię, ze zjem psa, a nie właściciela!
    Westchnęłam. Ciężko być normalną.
    -Mamo, może ty coś powiesz?
    -Proponuję iść do cerkwi.. – rozmarzyła się.
    -Nie!!!- wszyscy zgodnie krzyknęliśmy. Wszyscy pamiętaliśmy co się działo rok temu. A szczególnie popa, który próbował mnie ochrzcić winem mszalnym, a potem poczęstować mumię (lat 7). Następnie zostaliśmy wypędzeni przez egzorcystę Wędrowycz imieniem, który nie chciał się podzielić flaszką z Zasuszoną Mumią.
    -To, co robimy?-Mumia posmutniała.
    -Nie wiem…- jakoś te święta co rok mnie wykańczały. Postanowiłam nie organizować więcej wielkich wigilii w stylu zebrania całej rodzinki, bo ostatnim razem moja bielizna wylądowała pod blokiem, czekoladki zostały wyżarte, a alkohol… Nawet nie mogę o tym mówić. BARBARZYŃSTWO!!! Co jak co ale alkohol mogli krwiożercy zostawić! Szczególnie wódkę od dzieciaka Wędrowycza…. Na szczęście nie mogłam zaspokoić swojej chęci do zemsty, ponieważ stwierdzono nazajutrz 3 zgony, śmiertelne w dodatku. mumia snuła nawet przypuszczenia, że to od wódki wędrowyczowskiej, ale dałam jej lalkę Brangelinę i się przymknęła.
    -To może pojedziemy na Florydę? - mumia wysunęła ideę.
    -Ty ułomie! Weź nie gadaj lepiej. Oto gry plan. Nie będziemy nic robić i pójdziemy spokojnie spać.
    -NIE!!!!- tym razem krzyk był ogłuszający.
    -No to chcecie?
    -Iść na lody!
    -Do cerkwii!
    -Zjeść psa!
    -Nie oglądać choć raz Kevina- zasugerowałam cicho.
    Zamilkli. Chyba się wreszcie domyślili, że trochę ciężko być jedynym normalnym.
    I tak samo jak od kilku lat (oprócz wspomnianego wypadu do Cerkwi i zjazdu familijnego) wylądowaliśmy przed TV . Oglądaliśmy transmisję pasterki z mszy, zajadaliśmy się lodami, a na przystawkę (!) tato przyniósł dzikiego zwierza jak to określił. I wiecie c? Chyb a nie chcę wiedzieć co to było za zwierzę…

    OdpowiedzUsuń
  5. Mikada - podeślij adres do wysyłki książki na moniurka@kostnica.com.pl
    Gratulujemy!

    OdpowiedzUsuń